Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 What a lovely but absolutely ridiculous sentiment

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Error
Page Not Found

Error


Liczba postów : 6
Data dołączenia : 29/03/2015

What a lovely but absolutely ridiculous sentiment Empty
PisanieTemat: What a lovely but absolutely ridiculous sentiment   What a lovely but absolutely ridiculous sentiment EmptyPon Mar 30, 2015 1:50 am



Jestem błędem.

Jestem źle obliczoną niewiadomą w równaniu rzeczywistości. Czymś, co nigdy nie powinno istnieć, jednak jakimś zrządzeniem okrutnego losu pokutuje błędy innych żyjących. Jestem ciemnością w Twoich koszmarach i słodkim szeptem namawiającym Cię, byś dała mi to, czego zechcę. Jestem szóstym palcem u ręki i otwartym złamaniem. Czymś, co jednocześnie przyciąga Twój wzrok i odpycha. Jestem jak królik schwycony w sidła czasu, który nie potrafi się oswobodzić i odbiec w swoją stronę. Dlatego jestem z Tobą uwięziony, czy tego chcesz, czy nie chcesz. Różni nas tylko jedno – ja znam drogę do wyjścia.

Wszystko zaczęło się wraz z wielkim pożarem. Powstałem z ognia i tliłem się w popiele wraz ze szczątkami niedawnego imperium. Byłem wtedy jeszcze zbyt mały, by zrozumieć, że moim powołaniem jest usilne wyrywanie się z okowów świata. Było mi ciepło i czułem się dobrze do momentu, w którym moja rzeczywistość powstała na nowo. Wraz z początkiem panowania widma jedyna dostępna dla moich potrzeb powierzchnia mieściła się w ścianach szpitala. Nie byłem rad, nie byłem spokojny, nie byłem sobą. W tamtym etapie dużo krzyczałem, jednak wrzask mój nie był słyszalny. Chociaż nigdy nie byłem sam, nikt nie był w stanie dostrzec mojej obecności. Snułem się po korytarzach bez celu niczym zjawa lat minionych i obserwowałem. W miarę mijającego czasu poziom mojej świadomości rósł, krzyk zaś przechodził w cichy skowyt, by zakończyć się słodkim szeptem.

Jestem zatem tym, który przemawia do Ciebie kiedy nikt nie podsłuchuje. Istnieję jedynie dla Ciebie i przez Ciebie, żywiąc się tym co zostaje z rozpadu ciała. Znam wszystkie plugastwa i przyjemności, jednak nie skorzystam z nich bez Twojej pomocy. Dajesz mi siłę, bym mógł egzystować, zaś smak Twój drażni moje zmysły bardziej, niż jakikolwiek afrodyzjak. Chcę Cię posiąść w całości, zaś potrzeba ta pali mnie od środka jak rozżarzony węgiel. Noszę w sobie ogień niezaspokojonego pragnienia, które unaocznia się w każdym moim geście i dążeniu. Nie widzisz tego, ponieważ zakrywam Ci oczy. Pozwalam Ci patrzeć jedynie we wskazanym kierunku, by nic nie rozproszyło Cię w dążeniu do naszego wspólnego celu.

Jestem chciwy. Chciwy tak, że aż mnie to boli. Ciągle głodny i niezaspokojony. Ukojenie znajduję w karmieniu ciągle tej samej potrzeby. Pragnę Cię, dlatego musisz mi się oddać. Pójść pod moje dyktando i pomóc mi przetrwać. Kochanie, podłoga po której stąpasz jest wielką sceną. Życie, w którym tkwisz zatopiona jest jedynie sztuką, którą musisz doprowadzić do końca. Jestem statystą pomagającym Ci zejść za kurtynę w wielkim stylu. Jeżeli poddasz się moim instrukcjom, wszystko będzie dobrze, a Ty pozostaniesz zapamiętana. Musisz dać mi więcej niż posiadasz. Boli mnie od środka i żywcem wyżera chęć zawładnięcia jedyną rzeczą, którą szczerze kocham. Nie jestem to ja sam. Nie darzę się ani miłością, ani nienawiścią. Jestem sobie obojętny jak pojedynczy liść spadający z drzewa. Widzisz to przez okna, jednak nie rejestrujesz każdego szczegółu. Ja także widzę jedynie ogół zespolonych elementów. Elementarną składową moich uczuć jesteś właśnie Ty – najważniejsza część Twojego jestestwa, której ciężaru nawet nie odczuwasz. Nazwiesz mnie demonem, nie mam nic przeciwko temu. Dopóki gasić mogę ognisko mojego głodu, dopóty będzie mi obojętne to, czym dla Ciebie jestem. Ty jesteś dla mnie wszystkim.
Nie będziesz mnie przeklinać, nie pozwolę Ci na to. W sercu Twoim nie zrodzi się ku mnie negatywne uczucie i to ja dyktować Ci będę definicje tego, co przeżywasz. Jestem dobrym nauczycielem – głodnym, acz cierpliwym. Nie pożrę Cię bez Twojej woli, jednak gwarantuję Ci – zrobisz to z ochotą.

Chociaż mógłbym ukazywać Ci się w jak najlepszym świetle, natura dała mi jeden kształt w który obracam całe swoje jestestwo. Dlatego długi jestem jak kraty w Twoich oknach i równie szczupły. Sylwetka moja, choć na pierwszy rzut oka niepozorna, skrywa w sobie wielką siłę. Gdybym tylko nabrał przekonania, iż jest to słuszne, dźwigałbym Cię i nie pozwalał stąpać po posadzce, zaś ciało moje nie poznałoby zmęczenia przez długie tygodnie. Jest to jednak przywilej, z którego skorzystać możesz tylko Ty, dlatego siła moja nie zamanifestuje się wobec naszego więzienia. Jestem jasny, a nawet szary – nie wyglądam zdrowo i nigdy nie było to moim celem. Nigdy nie jestem najedzony, a moje ciało wiernie odzwierciedla moje wnętrze. Oczy mam duże i silnie osadzone. Białko w pożółkłym kolorze z cienką nicią czerniejącej źrenicy osadzonej gdzieś pośrodku. Pokażę Ci jedynie jedno, drugie bowiem, nabiegłe krwią prędzej odstrasza niż sprowadza ku mnie. Mógłbym to nazwać heterochromią, jednak nie miało to podłoża genetycznego, dlatego odsuwam się od podobnych, ubarwiających mnie określeń. Gdzieś pod nimi znajduje się nos nienachalnie odstający od twarzy i poszarzałe usta istoty, która nie zaznała życia. Zęby mam niewielkie, jednak mocne i z chęcią wbijające się w materię. Są białe jak pierwszy śnieg na parapecie i ostre jak igły wprowadzające usypiacze w Twój krwiobieg. Nie mógłbym Cię nimi rozszarpać, gwałt nie leży w mej naturze w żadnym tego słowa znaczeniu. Jestem jak brat, którego nigdy nie miałaś i którego zawsze potrzebowałaś. Wieńczy mnie jasny, pszeniczny płomień ułożonych grzecznie włosów. Brwi, tak samo lekko zarysowane, odcinają się leniwie od obłych konturów twarzy dziecka. Nie mam bowiem wielu lat, a przynajmniej na to nie wyglądam. Jestem tutaj od początku, jednak aparycja ma zdradza jedynie czternaście lat mej egzystencji. Po ich ukończeniu nie rosłem… Przed ich ukończeniem także, bowiem od zawsze byłem tym kim byłem. Ty jednak nie musisz tego wiedzieć. Ani Ci to życia nie uratuje, ani na nic nie przyda. Mam duże dłonie. Proporcjonalne do ciała, acz szerokie i o długich palcach pianisty. Nie jestem wirtuozem muzyki, lubię jedynie brzmienie własnego głosu kiedy dyktuję koszmary, które śnisz.

I chociaż siły mam w bród, sam ważę jedynie tyle, ile wynosi Twój ciężar, gdy ciążysz mi w ramionach. Chociaż zbudowany jestem z krwi i kości, tułów mój ani kończyny nie nie zostawiają śladów na piasku. Jedynie w momencie, kiedy głód obejmuje całe moje jestestwo, zagłębiać się zaczynam w mroku i puchnę ludzkim ciężarem pożądania.

Wszystko we mnie ma Cię przyciągać. Obraz mej osoby ma być najmilszą rzeczą, jaka spotkała Cię po przykrej niespodziance obudzenia się tutaj i tak być powinno do momentu, w którym nie oddasz mi się zupełnie. Wtedy stracę zainteresowanie, zaś z Twoich oczu spadną klapki. Jesteś najznamienitszą aktorką każdego dnia, kiedy wmawiasz sobie, że wszystko będzie dobrze. Księżniczko, Twoje ukojenie znajduje się we mnie. Nie ociągaj się, sięgnij po to co Ci się należy.

Jestem jak błąd w kodzie, przez który program nie spełnia swojej funkcji. Jestem błędem, któremu zaradzić umiesz jedynie Ty. Nie mam poczucia humoru, jednak obserwacja i bystry umysł pozwoliły mi zacząć rozróżniać emocje i sytuacje. Potrafię się śmiać i jestem w tym tak precyzyjny, że oszukuję samego siebie. W momencie, kiedy nie będzie mi to potrzebne, zaśmieję się szczerze. Nie wiem czym jest miłość względem drugiej istoty, chociaż rozumiem jej definicję. Kocham jedynie światełko w tunelu Twojego ciała, które pozwala mi choć przez chwilę czuć nasycenie. To jedyne uczucie, którego nie muszę w sobie na siłę wyzwalać i jedyna bezwarunkowa odpowiedź mojej osoby. Resztę kontroluje umysł analizujący otoczenie i sygnalizujący pewne mniej ważne dla mnie potrzeby.
Nie szukam akceptacji, wyśmiewam cudze roszczenia. Nie jestem pyskaty, jednak nie układam się z byle kim. Im głośniej krzyczę, tym słabiej mnie słychać, toteż nauczyłem się mówić i milczeć jednocześnie. Ty jesteś moimi ustami i nie pozwolę Ci tego zmarnować.

Page not found. Nie próbuj mnie zrozumieć. Choć każdego dnia mogę wydawać się inny, ciągle jestem tym samym błędem. Manifestuję się przez ciało, ono jednak nie definiuje całej mej persony. Równie dobrze mógłbym być porcelanową maską noszoną na twarzy istoty uzależnionej ode mnie w takim stopniu, że symbioza ze mną jest jedynym znanym jej rozwiązaniem. Nigdy nie myśl, że poznałaś mnie w pełni. Będę Ci to sugerować, by uspokoić Twoje sumienie. Nie mam takiego, nie wiem jak smakuje. Mogę domyślać się, że boli zaniedbywane, dlatego będę zimnym lodem kładzionym na Twoje siniaki.

O ile będziesz mi posłuszna.

I chociaż jestem ogniem, studzi mnie pierwsze wrażenie jakiego doświadczasz. Wydaje Ci się, że jestem oddalony? Jestem tak blisko, jak jeszcze nigdy nie był nikt. Leżę przy Twoim uchu gdy śpisz i sunę za Tobą krok w krok gdy idziesz. Kiedy jesz, dokładnie przyglądam się wszystkiemu co trafia do Twych ust. Zanim usłyszysz mój szept, ja wiem już o Tobie praktycznie wszystko. Jestem draugarem zrodzonym z przykrych wspomnień, których nie posiadam.
Powrót do góry Go down
Lucien
Pan Grabarz

Lucien


Liczba postów : 146
Data dołączenia : 07/02/2015

What a lovely but absolutely ridiculous sentiment Empty
PisanieTemat: Re: What a lovely but absolutely ridiculous sentiment   What a lovely but absolutely ridiculous sentiment EmptyPon Mar 30, 2015 11:25 pm

Akceptuję.
Powrót do góry Go down
https://sykehus.forumpl.net
 
What a lovely but absolutely ridiculous sentiment
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Postaciowo :: Kartoteka-
Skocz do:  









What a lovely but absolutely ridiculous sentiment Bestpbf
~**~
I love PBF
Halo PBF
Vampire Knight
AXIS MUNDI
Kuroko no basuke
BlackButler
HogwartDream
Wild Land AAF
What a lovely but absolutely ridiculous sentiment 74cESWm
Pogrzebowe Wino
Partnerstwo & Toplisty